To ciekawe, a zarazem dość przerażające, jak bardzo przypadek decyduje o naszym życiu. Bo to, że Mary napisała akurat do Maxa było właśnie dziełem przypadku. Przypadku, który przecież w tak ogromnym stopniu miał wpływ na jej dalsze życie. A co by było, gdyby nie napisała... Albo gdyby napisała do kogoś innego... Jak wtedy potoczyłyby się jej losy?:)
Ten film to także doskonały obraz tego, co robią z nami, jaki wpływ wywołują - wydawałoby się - błahostki: jakieś pojedyncze zdanie wyrwane z kontekstu, czyjeś przypadkowe zachowanie... Coś pozornie nieistotnego, a jednocześnie powodującego, że musimy, podobnie jak Max, stanąć w kącie na krześle i trochę się pokiwać. Coś, co nas wewnętrznie niszczy, nie daje spokoju, każe ciągle o sobie myśleć... I to właśnie z tego myślenia wynikają często różne negatywne emocje. Bo, jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział, opisując uczucie zazdrości o bliską osobę - przedmiotem naszego niepokoju nie jest wcale to, co dana osoba robi w danym momencie, a raczej nasze własne wyobrażenie tego, co teoretycznie mogłaby robić. I to ta myśl właśnie nie daje spokoju.
Mózg, inteligencja to wielki dar. I niekiedy wielkie brzemię.
Myślę, że trafniejszym założeniem jest to, że 50% to nasze decyzje, a drugie 50% to przypadek.
Na jakiej podstawie doszłaś do takiego wniosku? Możesz być uosobieniem dobroci, wieść przykładne życie i zginąć w jednej chwili, bo wjechał w ciebie losowy pijany kierowca na autostradzie. W jednej chwili wszystko się zmienia, a ty nie masz na to żadnego wpływu. Czy to nie jest przypadek?
To są koleje życia. Jedna traci życie, inna zyskuje przyszłego męża. Nic się nie dzieje bez powodu. Gdyby spojrzeć szerzej to inaczej patrzy się na niektóre rzeczy. Ludzie to tylko "czubek własnego nosa" widzi. Ludzie akurat żyją na Ziemi, to też nie przypadek.
gdyby przypadkowo to pewnie na Marsie czy innej planecie. Idealna dla nas była Ziemia. Dlatego tu. Nie ma przypadków. Bez odbioru
Wiem, mialach nie odpisywać, ale to ostatni raz. Wyłączam powiadomienia. To, że nami kierują przypadki to twoja wiara. I odwrotnie. Ani na jedno, ani na drugie nie ma dowodów. Po śmierci dowiemy się prawdy. To wiem. Co do głupiego przykładu z wypadkiem, a gdzie dowody, że to była przypadkowa ofiara, przypadkowy kierowca? Po wypadku są konsekwencje, nie kończą się na jednym "przypadkowym" zdarzeniu. Jest ciągłość. Przypadek nie ciągnie się w nieskończoność na inne przypadki.
Żegnam
Próbuję zrozumieć Twój tok rozumowania i zakładam, że jesteś osobą bardziej wierzącą ode mnie i zakładasz, że to jakaś siła wyższa ustala wszystkie sytuację. Najwyraźniej zapomniałaś o tym, że Bóg dał nam wolną wole.
Jeśli czujesz się lepiej z takim myślenie, że "nic nie dzieję się bez przyczyny" to możesz tak myśleć dla swojego spokoju, ale dla mnie jest to zwykłe zaprzeczanie rzeczywistości.
Wydaje mi się, że mój przykład z kierowcą dobrze i dość dosadnie obrazuje jak działa przypadek. Spróbuję się odnieść do tego co napisałaś na końcu.
"Co do głupiego przykładu z wypadkiem, a gdzie dowody, że to była przypadkowa ofiara, przypadkowy kierowca?".
Pijany kierowca nie wybierał swojego celu, to tak jakby rzucił monetą. Można wierzyć, że w locie jakaś boska siła układa monetę tak żeby spadła właściwą stroną, ale ja wierze bardziej w losowość i prawa fizyki. (Sąd też orzeknie, że niewinny kierowca był przypadkową ofiarą, bo takie jest nazewnictwo.)
Po wypadku są konsekwencje, nie kończą się na jednym "przypadkowym" zdarzeniu. Jest ciągłość.
Oczywiście, że są konsekwencje, ale co to ma do rzeczy? Mówimy tutaj o jednym przypadku, a nie o jego późniejszych konsekwencjach.
"Przypadek nie ciągnie się w nieskończoność na inne przypadki."
Słyszałaś o takim czymś jak seria przypadków? Jedne przypadki mogą oddziaływać na inne przypadki. I to są rzeczy, których nie można w żaden sposób przewidzieć i mieć na nie wpływu.
Ale bełkot :P "Nic się nie dzieje bez powodu." Tak jest, "bóg" wezwał do siebie twojego 7-letniego aniołka, bo mu był tak bardzo potrzebny że nie mógł poczekać :D