W zasadzie gra Bernadetty Machały-Krzemińskiej (bladego pojęcia nie mam, czy dobrze
odmieniłam) też nie jest powalająca, ale może taka miała być, może Milka miała być taka nieco
otępiała, dziecinna i powoli dopiero dojrzewająca, za to nieudane monologi Szapołowskiej i to jej
śmieszne "zaskoczenie" kiedy odkryła sekret córki (mówiąc lakonicznie) - tragedia... W sumie to film
ratowali Gosztyła, Pawlik i klimat, taki przerażający i odstręczający... Generalnie jednak polecam, z
tym założeniem, że na czas monologów matki Milki znajdźcie sobie inne zajęcie, postarajcie się je
przecierpieć, byleby nie zrezygnować z dalszego oglądania.
Barański daje aktorom dużą swobodę interpretacji, oczywiście ograniczonej kadrem i tekstem. I może właśnie dlatego jego filmy są zbyt uczuciowe, a jednak często w nich jest zbyt mało emocji. Tu się nic nie zgadza, bo "klimat, taki przerażający i odstręczający" ale przecież jest nasz, taki normalny i swojski.
Polecam Andrzeja Barańskiego, to wybitny twórca jest (W domu, 1975).
W dobie zmieniających sie obrazów i ciągłego zaskakiwania akcją rzeczywistościa chaosu, właśnie monologi Pani Szapołowskiej wydaja mi sie majstersztykiem. Nie wiem kto by to wyraził lepiej niż Pani Grażyna. Te urywki o samotności kobiet dla mnie super. No ale rozumiem , ze ludzie mlodsi nie maja cierpliwości do takiej sztuki i przeżywania ludzkich dramatów. Ja do dzisiaj jestem porazona atmosfera tego filmu.