"Wielki Mike" to kolejny amerykański film biograficzny, oparty na prawdziwej
historii i przybliżający nam wyjątkową historię sportowca..
tym razem futbolisty Michaela Oher.
Ten amerykański futbolista nie miał łatwego życia. Ojciec alkoholik przebywający w więzieniu, matka narkomanka, umieszczona w ośrodku odwykowym... ze swoimi rodzeństwem
nie miał żadnego kontaktu. Na ulicę trafił w wieku 7 lat. Umieszczany w wielu rodzinach zastępczych, nigdzie nie znalazł domu.. do czasu gdy spotkał rodzinę Tuohy.
Dzięki nim skończył szkołę i zajął się sportem, w którym odniósł wielki sukces.
Film ukazuje i porusza wiele ważnych problemów.. jak bieda, brak miłości i odpowiedniego
wsparcia, walkę o godność i poczucie własnej wartości, krzywdzące stereotypy.
Jak jednak większość filmów z tego gatunku, docelowo daje nadzieję i napawa optymizmem.
Ukazuje, iż dla chcącego nic trudnego i że wszystko jest możliwe.. taki amerykański sen.
Oczywiście można ten film nazwać banalnym i schematycznym. Momentami jest przesłodzony
i bardzo amerykański.. typowy dramat sportowy.. jednak mi osobiście to nie przeszkadzało.
Wzrusza, wywołuje uśmiech i daje wiarę w ludzi.. czego więcej chcieć od filmu w niedzielne
popołudnie.
Dodam tylko iż Oskar i Złoty Globe dla Sandry Bullock za rolę Leigh Anne Tuohy,
jak najbardziej zasłużone. Rola wyrazista, przekonująca i interesująca.
Chociaż moim ulubieńcem mimo wszystko był tutaj Jae Head :)